„Samarytanie z Markowej”
Markowa 86 to numer domu Wiktorii i Józefa. Był to dom za mały dla rodziców z siedmiorgiem dzieci, a mimo to wypełnili go ludźmi pod sam dach. Choć prowadzili ubogie życie, to jednak zawsze znaleźli jakieś środki, aby zakupić i podzielić się z potrzebującymi. Mieli wielkie serca. Kiedy przyjmowali pod swój dach Żydów, aby ocalić ich życie przed śmiercią z rąk niemieckich okupantów, wiedzieli, że za ukrywanie i pomoc Żydom grozi kara śmierci przez rozstrzelanie, a mimo to nie cofnęli się przed decyzją o przyjęciu starszych braci w wierze. Przechodząc przez próg domu zwykło się mówić: „Gość w dom, Bóg w dom”. Wielu więc nie wiedząc o tym, samemu Bogu udzielili gościny.
Poprzez czyny miłosierdzia: „głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć”, UMLOWIE przypominają wszystkim ludziom dobrej woli, aby każdy z nas przeszedł przez drzwi Bożego miłosierdzia.
Oby miłosierdzie męczeńskiej rodziny było inspiracją do czynienia dobra i zadaniem na XXI wiek.
Józef Ulma ur. 2 marca 1900 r. w Markowej, rodzice mieli 3 hektarowe gospodarstwo, miał siostrę i dwóch braci. Ukończył cztery klasy Szkoły Powszechnej. Przy szkole założył później filię szkółki owocowej, aby uczyć dzieci i młodzież jak szczepić i hodować drzewka, aby mogli sami zakładać swoje sady. Prowadził szkolenia z zakresu sadownictwa i pszczelarstwa. Józef był człowiekiem wielu pasji. Interesował się nie tylko sadownictwem i ogrodnictwem, ale również pszczelarstwem, szewstwem, introligatorstwem, geodezją, geografią czy filozofią, nauczył się też alfabetu Morse,a. Posiadał w domu odbiornik radiowy, który skonstruował osobiście. Zbudował prowizoryczną elektrownię wiatrową i oświetlał swój dom nie lampą naftową, ale elektryczną żarówką.
Świadkowie jego życia twierdzą, że Józef nigdy nie przeszedł obojętnie, widząc zaniedbane drzewo czy sad, nie mówiąc już o człowieku, który potrzebował pomocy. Miał w sobie pasję czynienia dobra, nie tylko dla własnej rodziny, ale każdemu człowiekowi.
Pełniąc służbę wojskową w Grodnie w 1922 zanotował: „Wiara pobudza do myślenia, wznosi myśli na wyżyny, wykluczając myśli niskie, które szkodzą, tak jednostce jak i społeczeństwu, bo zbytnia miłość siebie samego sprzeciwia się miłości bliźniego”.
Po odbyciu służby wojskowej w 1929 r. podjął naukę w Państwowej Szkole Rolniczej w Pilźnie. Był sumienny, zatroskany o sprawiedliwość społeczną, został odpowiedzialnym za koordynację zaopatrzenia żywności dla całej szkoły. Nieustannie się dokształcał i uczestniczył w różnych kursach na Wiejskim Uniwersytecie. Rozwijał wiele swoich zainteresowań, największym z nich była fotografia. Pierwszy aparat złożył sam. Później zakupił oryginalny, i wielu sąsiadów przychodziło do niego, aby zrobić sobie zdjęcie. Angażował się w działalność Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej oraz w Związek Młodzieży Wiejskiej.
Ciekawość świata oraz własnego wnętrza, swojego charakteru, słabych i silnych stron swojej osobowości, sprawiły, że nawiązał współpracę z warszawskim Instytutem Psychologicznym, do którego przesłał swoje rękopisy celem zbadania swojego charakteru. Pracownicy Instytutu Psychologicznego tak opisali charakter Józefa Ulmy:
„Próbka Waszego pisma wskazuje, że ma Pan prędki temperament, choć przy tem jest rzeczą oczywistą, że nie ma Pan rozwiniętego ani uporu, ani zarozumiałości. Wasza czynność osobista stale musi się czymś zajmować…
Na podstawie pisma a zwłaszcza specjalnych zakończeń końcowych liter sądzę, że ma Pan bardzo rozwiniętą zdolność pojmowania – pojmie Pan wszystko pierwej niż inni… należy Pan do ludzi, których hasłem jest: sprawiedliwość za każdą cenę, nienawidzi Pan wszystkiego co niskie i brudne i co nie ma zdrowego przykładu…
Pańska wspaniałomyślność i zgodność jest tak wielka, że aż jest wadą. Zawsze Pan współczuje i sympatyzuje z tymi, którzy są w złych stosunkach, albo przytłoczeni nieprzyjaznymi okolicznościami i potrafi się ofiarować za innych. Pańskie ideały są wielkie, pożąda Pan przy tym czci i dąży do celu. Te zalety złączone z Pańskimi właściwościami przyniosłyby korzyść w niejednym kierunku i powołaniu. Pańska oględność, takt i wyrozumiałość przepowiadają Panu szczęśliwe pożycie rodzinne…. Pańska zdolność wychowania dzieci ma oznaki przewidywania i ostrości, ale przy tem wielką dawkę wyrozumiałości”.
Wiktoria urodziła się 10 grudnia 1912 r. w Markowej. Pochodziła z wielodzietnej rodziny. Miała trzynaścioro rodzeństwa, z czego siedmioro zmarło tuż po urodzeniu. Przeżyło trzech braci oraz trzy siostry. Wiktoria w wieku sześciu lat straciła mamę, mimo to uczestniczyła w życiu społecznym swojej miejscowości, Zaangażowała się w działalność wiejskiego teatru i w jasełkach grała główną rolę Maryi. Jako matka odznaczała się łagodnością, zajęta pracą i domowymi obowiązkami.
Dnia 7 lipca 1935 Józef Ulma i Wiktoria Niemczak zawarli sakrament małżeństwa w kościele w Markowej. W 1936 r. urodziło się ich pierwsze w dziecko dziewczynka – Stanisława (Stasia) potem Basia, Władysław, Franek, Antoś i Marysia. Wszyscy stanowili piękną kochającą się rodzinę. Józef i Wiktoria modlili się regularnie i uczyli modlitwy swoje dzieci. Na święta robili paczki, aby pomagać innym. Należeli do Żywego Różańca.
W domu Józefa i Wiktorii była duża biblioteka, do dziś zachowało się ponad 350 książek. Jako rodzice mieli wielką świadomość, jak ważna jest odpowiednia lektura, którą karmił swoją rodzinę, a także pożyczał sąsiadom. W tym były publikacje naukowe z ogrodnictwa, sadownictwa, pszczelarstwa, fotografii, zielarstwa, geodezji, filozofii, kultury i historii, to pokazuje jego szerokie zainteresowania.
Wśród wielu pozycji literackich najistotniejsze stanowią klucz do zrozumienia duchowości całej ich rodziny. W jednej z nich Józef własnoręcznie napisał ołówkiem słowa będące swoistym apelem: „Matki. Ratujcie dusze dzieci waszych”. Dobro duchowe i zbawienie swoich dzieci było największym i najważniejszym celem rodziców. Te słowa były szczególną formą świadomego apostolatu. Książki o tematyce duchowej są ich swoistym „termometrem wiary”. Na marginesie jednej z nich Józef Ulma zanotował: „Bóg wszechmogący, wszystkowidzący”. Czy może być coś bardziej pięknego i twórczego niż myśl o Bogu. Wśród wielu publikacji można spotkać też książki skierowane tylko do kobiet i matek np. „Praca wychowawcza matki”. Może to ta książka stała się jedną z ulubionych lektur Wiktorii. W bibliotece domowej na szczególną uwagę zasługiwał „Katechizm”, w którym były własnoręczne zapiski, co sugeruje pogłębioną wiedzę religijną oraz wskazują na żywą miłość do wiary i Kościoła w całej ich rodzinie.
W bibliotece wyjątkowe miejsce miała Biblia mocno sfatygowana, z pewnością wielokrotnie czytana i medytowana. Księga ta, jako jedna z nielicznych nie posiada swojej sygnatury, co oznacza, że nie niebyła pożyczana, bo są w niej takie karty ludzkiego życia, które trzeba odkryć i odczytać przed Bogiem całkowicie samemu. W Biblii Ulmów na czerwono podkreślona została perykopa zatytułowana PRZYKAZANIE MIŁOŚCI – Miłosierny Samarytanin. Świadome podkreślenie tej przypowieści było duchowym pragnieniem realizowania go w życiu. Biblia czytana z wiarą nie tylko uświęca człowieka, ale uczy patrzeć na świat i życie oczami Boga. Boże słowo wiąże człowieka z Bogiem. Wiele świadectw potwierdza, że była to rodzina religijna i pobożna, która swoją wiarę czerpała z sakramentów i modlitwy osobistej i wspólnotowej.
Wybuch wojny i początek tragedii.
„Kładę przed tobą życie i śmierć.”
(Pwt 30,15)
Dnia 1 września 1939 r. wybuchła druga wojna światowa. Przez stulecia miejscowość Markowa stanowiła nieodłączną część życia religijnego i gospodarczego społeczności żydowskiej o czym świadczy, że do dziś część wsi Markowa nazywana jest Kazimierzem, analogicznie do krakowskiego Kazimierza zamieszkałego przez ludność żydowską. Przed wojną w Markowej mieszkało 107 Żydów oraz 4561 katolików. Żydzi tworzyli swoisty krajobraz kulturowy, co zresztą ukazał Józef Ulma na swoich fotografiach.
Dnia 31 lipca 1942 r. w starostwie ukazało się obwieszczenie o wysiedleniu Żydów oraz informacja o tym, że każdy Polak, który będzie ukrywał Żyda lub mu pomagał zostanie rozstrzelany.
3 sierpnia doszło do akcji likwidacji ludności żydowskiej, ale dzięki pomocy mieszkańców, akcja nie osiągnęła celu jaki zamierzano. 13 grudnia 1942 r. Niemcy wydali polecenie przeszukania domów w celu ujęcia Żydów. Sołtys w niedzielę po Mszy św. ogłosił ludziom, że będzie akcja poszukiwania Żydów. Mimo wcześniejszego ostrzeżenia ujęto 25 Żydów i rozstrzelano. Największa grupa Żydów schroniła się na obrzeżach wsi w oddaleniu od innych domów, gdzie stał dom Józefa i Wiktorii Ulmów. W drugiej połowie 1942 r. przyjął do swojego domu ośmiu Żydów. Małżonkowie stali się markowskimi samarytanami mimo grożącej im kary śmierci.
Mimo tego, że Ulmowie wcześniej byli świadkami egzekucji Żydów, nie zamknęli się w lęku i otworzyli dla nich swój dom, którymi opiekowali się przez kilkanaście miesięcy. Wiktoria kupowała w pobliskim sklepie duże ilości jedzenia, co zwracało uwagę otoczenia. Nie wiadomo kto i kiedy doniósł Niemcom, że Ulmowie przechowują Żydów. Kiedy do Niemców dotarła ta informacja 24 marca 1944 r. po północy z polecenia żandarma Eilerta Diekena utworzono pluton egzekucyjny i ok. godz. 4 nad ranem otoczono dom i zastrzelono przebywających na strychu dwóch śpiących Żydów, innych sprowadzono przed dom i na oczach Wiktorii i Józefa Ulmów rozstrzelano wszystkich pozostałych Żydów. Następnie żandarm o nazwisku Kokott zastrzelił Józefa i Wiktorię, zastrzelono również wszystkie dzieci. Łącznie zamordowano 17 osób, w tym dziecko, które miało się narodzić.
Józef i Wiktoria ULMOWIE wiedzieli dobrze o dramacie Żydów. Zdawali sobie sprawę – co było ich osobistym heroizmem – że za udzielenie pomocy Żydom można zapłacić własnym życiem. Po krótkim czasie ciała Ulmów zostały odkopane i złożone do trumien.
17 grudnia 2022 r. Ojciec Święty Franciszek wyraził zgodę na beatyfikację rodziny Ulmów. Na datę beatyfikacji wybrano 10 września 2023 r. Wynosząc do chwały ołtarzy RODZINĘ ULMÓW, Kościół chce nie tylko o nich przypomnieć, ale również ukazać ich jako przykład do naśladowania. Warto spoglądając na ich życie, wydobyć charakterystyczne cechy ich świętości i naśladować w codzienności.